Monthly Archives: styczeń 2014

Bezwarunkowa miłość

W listopadzie 2013 roku zgłosiłem moją mamę do konkursu Zwykły Bohater . Mimo, że nie udało nam się wejść chociażby do półfinału chciałbym opowiedzieć Wam o mojej wspaniałej mamie.

Gdybym zaczął od słów wiersza: „Ona mi pierwsza pokazała księżyc. I pierwszy śnieg na świerkach. I pierwszy deszcz. Byłem wtedy mały jak muszelka….” nikt nie miałby wątpliwości o kim chciałbym napisać.

MAMA – to Jej w całości chciałbym poświęcić cały artykuł. Mama jest dla mnie najważniejszą, najwspanialszą, najukochańszą osobą na całym świecie. Jest osobą, której zawdzięczam życie, to kim jestem i jaki jestem.

Jestem osobą sparaliżowaną, niepełnosprawną, z czterokończynowym porażeniem, co oznacza, że od dnia wypadku nie jestem w stanie poruszyć ani ręką, ani nogą. Opieka nade mną wymaga użycia siły (czuję jakby moje ciało ważyło kilka ton), cierpliwości, samozaparcia i determinacji – wszystkie te cechy ma w sobie moja kochana Mama.

Kobieta, która poświęciła dla mnie wszystko, swój czas (dzielony między Tatą, rodzeństwem i mną), siły i zdrowie, które nie jest już w najlepszej formie. Bóle kręgosłupa i inne dolegliwości – zdaję sobie sprawę, że to przeze mnie.

To Mama poświęca mi 24godziny swojej doby, bez żadnego złego słowa, czy narzekania wstaje do mnie w nocy, codziennie rano mnie myje, ubiera, pielęgnuje. W codziennych obowiązkach mamie pomagają siostry, ale to Ona jest moimi rękami i nogami…

Od dnia wypadku rodzice byli ze mną. Byli przy mnie w najtrudniejszych chwilach.
Tata był kierowcą tira – jeździł po Polsce, więc był w naszym domu gościem. Mama dwa dni po skoku urodziła syna. I mimo, że ten maluch powinien zajmować cały jej czas, nigdy nie odczułem że ma go dla mnie mniej. Nigdy nie zauważyłem, że Jej przy mnie nie ma. Trzy lata po moim skoku Tato zginął w wypadku obok domu. Zjeździł całą Polskę, a zmarł tak blisko.

Tato – wiem, że jesteś blisko, że patrzysz na Nas z nieba i nas wspierasz. Pamiętam o Tobie i nigdy nie zapomnę.

Wtedy mama została sama z naszą szóstką. Jak sobie poradziła – nie wiem, chyba tylko ona sama zna odpowiedź na to pytanie. Udźwignęła cały ten ciężar, który na nią spadł. Dała radę. Nie wiem skąd bierze na to wszystko siły. Poświęciła dla mnie wszystko, jest przy mnie cały czas. To wyraz bezwarunkowej miłości, za którą jestem jej niezmiernie wdzięczny.

W 2012roku na pogrzebie mojej koleżanki Ewy usłyszałem słowa, które głęboko zapadły mi w pamięci: „… dziękuję mamie Ewy za opiekę nad nią. Szlachetne i piękne jest to że tak wspaniale i bezwarunkowo mamy opiekują się swoimi niepełnosprawnymi dorosłymi już dziećmi, gdy niektóre matki odrzucają, wyrzucają, zabijają malutkie zdrowe dzieci. Tym bardziej opieka i poświęcenie mam godne jest wszystkich tytułów…”

Kończąc chciałbym, abyście posłuchali pięknej piosenki o mamie:

MAMA – ona dała mi życie, dom, miłość, ukojenie… Opiekuje się mną, dba o mnie w najtrudniejszych chwilach mojego życia, pociesza, zagrzewa do walki, kocha mnie mimo wszystko. Jestem jej miłością, a miłość to życie…

P.S. Jest noc… Mamo, wołam Twoje imię, znowu jesteś przy mnie ….

Dziękuję Ci Mamo za wszystko.
Za wiarę, za sens, za życie.
Kocham Cię Mamo

Posted in Mój blog | 4 komentarze

Ostrzeżenie dla młodzieży

d20_24629303Witam,

to list mojego kolegi, który tak jak ja jest po skoku. Jestem za tą akcją i za tym aby młodym ludziom wpajać czym grozi jeden nieodpowiedzialny i nieprzemyślany skok…

„Witajcie, zwracam się do wszystkich o pomoc w rozsyłaniu poniższego listu do szkół. Zależy mi na tym by dotarł on do większości szkół, ale sam nie dam rady. Liczę na Waszą pomoc, kopiujcie go i rozsyłajcie drogą elektroniczną gdzie tylko się da. Razem możemy więcej osiągnąć i ocalić chociażby jedno życie, to i tak warto poświęcić dla niej czas, bo to może być każdy.

Bezpieczne wakacje

Drodzy uczniowie, zbliża się okres wakacji, to czas zasłużonego odpoczynku dla Was i nauczycieli. Pragnę, aby te miesiące były dla Was wspaniałą i bezpieczną przygodą, która dostarczy Wam wielu wrażeń i chwil radości. Piszę do Was ten list z jednego istotnego powodu. Przypuszczam, że wielu z Was słyszało o tym, jakie niebezpieczeństwo niosą za sobą skoki do wody. Młodzież taka jak Wy jest szczególnie narażona na pokusę takich popisowych skoków z różnych powodów:, bo obok są fajne dziewczyny, czy odwrotnie, bo to przynosi frajdę, bo można komuś zaimponować itp. Moi drodzy nie dajcie się sprowokować emocjom i spontanicznej brawurze, zwłaszcza jej, wykazujcie w tej kwestii rozsądek i dojrzałość. Nie popełnijcie mojego błędu, nie przekreślajcie sobie życia. Jeden niefortunny skok odbiera wszystko, nie daje drugiej szansy. Wyobraźcie sobie, że budzicie się rano w łóżku i nie możecie się podnieść, nie możecie nawet poruszyć palcem. Za oknem słychać kolegów, żartują, śmieją się a Wy możecie być z nimi, ale tylko w wyobraźni. Koniec z dyskotekami, koniec z flirtowaniem… Świat skurczył się do rozmiarów szpitalnej Sali, łóżko jest łodzią w tym rzeczywistym bagnie. Ale koszmar rozwija się powoli jak podstępny wirus, stopniowo wyklucza płonne nadzieje i zadaje ból, jakiego nigdy nie doświadczyliście. Co gorsza nie ma leku, który uśmierzyłby ten ból pękającego serca. Nic i nikt nie jest w stanie wtedy pomóc, niefortunny skok jest bezkompromisowy. Odbiera dosłownie wszystko i nie daje kolejnej szansy. A wtedy nawet mucha potrafi torturować, robi, co chce, wchodzi do nosa, uszu i ust. Nie można podnieść ręki żeby ją odpędzić. Ale muchy to nic w porównaniu, z tym, co przychodzi później. Dlatego piszę o tym by nikt z Was nie doświadczył takiego koszmaru. Tyko tak mogę do Was dotrzeć, poprzez list. Proszę Was z całego serca, wsłuchajcie się w treść tych słów i nie lekceważcie ich. Ja również byłem pewnym siebie młodym chłopakiem, przed którym przyszłość dopiero otwierała drzwi. Myślałem, że mam kontrolę nad wszystkim, co robię i nie popełnię żadnej głupoty. Ale bardzo się myliłem. W sierpniu 1998 roku, wybrałem się z dziewczyną i przyjaciółmi nad wodę popływać. Był to wyjątkowo upalny dzień, chciałem jak najszybciej znaleźć się w basenie. W kilka sekund zdjąłem ubranie wziąłem rozbieg i skoczyłem, to był mój ostatni skok. W wodzie byłem przytomny i nie mogłem nic zrobić, aby zaczerpnąć, choć łyk powietrza. Obudziłem się w szpitalu, bez władzy w rękach, nogach, obok łóżka stała zapłakana rodzina. To był tylko początek koszmaru, po kilku tygodniach moje ciało zaczęło gnić, odleżyny były wszędzie. W sierpniu minie 13 lat od najgorszego dnia w moim życiu. Jestem przykuty do łóżka i bez przerwy choruję. Straciłem życie, które kochałem, teraz mieszkam w Domu Pomocy Społecznej i pozostały mi tylko marzenia. Proszę nie bagatelizujcie tego problemu, że was to nie dotyczy, bo ja właśnie tak myślałem i źle na tym wyszedłem. Teraz ilekroć widzę w telewizji czy Internecie materiał o kolejnych wypadkach jestem zdruzgotany. Być może za mało jest jeszcze apeli, ostrzeżeń w tym kierunku. W mediach już od kilku lat prowadzona jest kampania „Płytka wyobraźnia”, która ma swoją wymowę. Jednak spot po jakimś czasie usypia czujność, gdy nikt z otoczenia czy znanego regionu nie uległ takiemu wypadkowi. Dlatego pamiętajcie o tym, co napisałem, zwłaszcza na wodą. Można skakać, bo to przyjemne uczucie, ale tylko w sprawdzonych miejscach i pod nadzorem ratownika. W innych okolicznościach naraża się własne zdrowie i życie. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę wspaniałych i niezapomnianych wakacji.”

Mariusz Rokicki, autor książki, „ Życie po skoku” www.mariuszrokicki.pl

Posted in Mój blog | Leave a comment

Spotkanie opłatkowe

_DSC0142Święta, święta i po świętach …

Święta Bożego Narodzenia jak zawsze zleciały bardzo szybko. Potem był Sylwester i rok zaczynamy od początku z nowymi postanowieniami, marzeniami, życzeniami, oczekiwaniami. U mnie atmosfera świąteczna troszeczkę się przedłużyła i potrwała aż do wczoraj J Pewnie myślicie że harnaś aż tak zabalował, że jak zaczął w Wigilię to skończył trzy tygodnie po Nowym Roku. Otóż już wyjaśniam – nie tak dawno zostałem, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zaproszony na spotkanie opłatkowe Towarzystwa Samorządowego w Turku. Towarzystwo znałem tylko ze słuchu, i z ogromnego serca, które poznałem, gdy zwróciłem się o pomoc w zebraniu funduszy na wózek. A wczoraj mogłem tych ludzi poznać osobiście – 140osób, członków Stowarzyszenia, którzy przywitali mnie tak serdecznie jakbym był jakiś gościem specjalnym J

Nastąpiły przemowy – najpierw Pani Agnieszka Jarek (prowadząca spotkanie) powiedziała kilka słów, po niej wypowiedział się wiceprezes Towarzystwa Samorządowego  pan Mirosław Mękarski. Swoją przemowę wygłosił również prezes i senator RP pan Ireneusz Niewiarowski – bardzo sympatyczny człowiek, z którym udało mi się porozmawiać w miłej i przyjemnej atmosferze. Był również ksiądz z Psar, z którym odmówiliśmy wspólnie modlitwę, zaśpiewaliśmy kolędę i połamaliśmy się opłatkiem. Była wymiana serdeczności i uściski rąk.

ts 027

A potem przyszła kolej na moje przemówienie – takie małe podziękowanie, że zupełnie obcy mi ludzi dołożyli swoją cegiełkę, aby mnie żyło się łatwiej. Oczywiście trema zrobiła swoje, wiedziałem że gdy stanę przed tyloma osobami nie wyduszę z siebie ani jednego słowa. Na szczęście z pomocą przyszła Pani Agnieszka, która odczytała moje podziękowania. A brzmiały one tak:

 Witam,

Nazywam się Mariusz Haraśny, mam 35 lat i mieszkam w Laskach koło Turku.

Moje drugie życie zaczęło się w maju 1998r od feralnego skoku do wody, po którym doznałem złamania kręgosłupa. Od 16lat jestem osobą sparaliżowaną, niepełnosprawną, poruszającą się na wózku.

Długo wahałem się zanim podjąłem decyzję, że muszę zwrócić się o pomoc w zakupie nowego wózka do osób zupełnie mi obcych. Stan poprzedniego pogarszał się z roku na rok, powoli wysiadała elektronika i silniki – jednym słowem wózek zasługiwał na emeryturę. Koszty zakupu nowego wózka, jak i jego dopasowania do mnie znacznie przerosły moje możliwości finansowe.

Moje życie nie jest łatwym wyzwaniem, chcę mu sprostać. Może po to by spojrzeć na świat oczami sprzed wypadku, może po to by móc być tu z Wami, by widzieć uśmiech rodzeństwa, miłość mamy, a może dlatego że chcę i pragnę żyć – życiem jakie wyznaczył mi los.

Kochani

Dzięki Waszemu wsparciu dziś poruszam się na nowym wózku. Bez Was nie byłoby to możliwe.

Szczególne podziękowania należą się całemu Towarzystwu Samorządowemu w Turku za ogromną pomoc jaką od Nich uzyskałem.

Chciałbym podziękować każdemu z osoba, ale obawiam się że mógłbym kogoś pominąć. Więc dziękuję wszystkim ludziom o wielkich sercach, którzy całkiem bezinteresownie podarowali mi swoją cegiełkę. Dzięki Wam spełniło się moje marzenie – wtedy tak odległe, a dziś już realne i zrealizowane J

To dzięki marzeniom i nadziei, silnej woli oraz ludzkiej życzliwości mój ból, ból osoby niepełnosprawnej  przeradza się w chęć do życia. Do bycia potrzebnym, do bycia akceptowalnym bez względu na wygląd. Dzięki ludziom dobrej woli powraca wiara, że mogę i jestem w stanie pokonać wszystkie przeszkody jakie napotkam na swojej drodze.

 

Na zakończenie chciałbym raz jeszcze gorąco wszystkim podziękować za okazaną pomoc, za wrażliwość i za to że moje marzenie mogło się spełnić. Nie jestem w stanie podać i uścisnąć ręki każdemu kto na to zasłużył, ale szczere dziękuję kieruję do wszystkich, dzięki którym mogę tu dzisiaj być.

Serdecznie dziękuję.

 

Po odczytaniu podziękowań dostałem oklaski, a że miałem w tym dniu imieniny cała sala, 140osób odśpiewało mi Sto Lat – nie ma rady – muszę do setki dociągnąć  😉 I powiem Wam w tajemnicy, że się wzruszyłem. Niesamowite uczucie, wiedzieć że Ci wszyscy ludzie śpiewają tylko dla mnie jednego. Byłem mega szczęśliwy. I mówi się że mężczyźni nie płaczą – bo to niemęskie. Prawdziwi mężczyźni nie wstydzą się swoich łez – no mnie się zakręciło kilka. Bo to emocje, atmosfera, wzruszenie – ech sami wiecie  😉

 

Kończąc chciałbym raz jeszcze serdecznie podziękować całemu Towarzystwu Samorządowemu w Turku za zaproszenie i gorące przyjęcie, za pamięć i pomoc.

 

Pozdrawiam,

Mariusz

Ps. Towarzystwo Samorządowe Turek

Posted in Mój blog | 2 komentarze